Parafia św. Wawrzyńca
Nowy Sącz – Biegonice

Nieobecni nie mają racji

Nieobecni nie mają racji

  

A choćbyś był jak kamień polny,
Lawina bieg od tego zmienia,
Po jakich toczy się kamieniach.
I, jak zwykł mawiać już ktoś inny,
Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny

/Czesław Miłosz „Traktat moralny”/

 

               Znany pisarz Albert Camus miał ponoć ciekawy zwyczaj. Otóż w swoim pokoju miał dwa krzesła. Gdy jednak ktoś go odwiedzał zawsze przynosił jeszcze jedno krzesło z drugiego pokoju. Zapytany dlaczego tak czyni pisarz odwracał przyniesione krzesło i pokazywał przyklejony na nim z tyłu napis: „Nieobecni są wśród nas”. I prosił, by rozmówca nie mówił nic o ludziach, których w pokoju nie ma – bo oni nie mogą się bronić.

Nie ma co mówić – piękny to był zwyczaj. Piękna była wrażliwość pisarza pragnącego unikać obmawiania nieobecnych. Niestety nie wszyscy ludzie ją naśladują… Napis na krześle głosi, że „Nieobecni są wśród nas”. Ale tak naprawdę to ich w tamtym pokoju nie ma. Nie ma – a więc nie mogą się bronić. Są zdani na dobrą wolę tych, którzy w pokoju się znajdują. A obmowa nie jest niestety zjawiskiem takim znowu rzadkim…

W tym miejscu przychodzi mi do głowy jeszcze inne, głębsze znaczenie napisu na krześle: Nieobecni nie mają racji. Nieobecni nie mają racji – nawet wtedy, gdy ją mają. Nie mogą bowiem się odezwać, zaprotestować, bronić. Po prostu ich nie ma tam, gdzie toczy się życie…

 

Spróbujmy przenieść to rozumowanie na wydarzenie, które będziemy przeżywać w Polsce w dzień wyborów do Parlamentu Europejskiego w niedzielę 25 maja. Wszystko wskazuje na to, że frekwencja w tych wyborach nie będzie zbyt wysoka. Wiem, że powodów takiej sytuacji jest dużo. Jednym z ważniejszych jest rozczarowanie postawą polityków, którzy często mówią podczas kampanii piękne słowa, a potem zamiast troszczyć się o dobro wspólne myślą tylko o sobie. Takich przykładów niestety nie brakuje.

Drugim powodem jest brak poczucia sensu wzięcia udziału w kolejnym głosowaniu. „A co to właściwie da?”, „I tak to niczego nie zmieni” – mówimy. Trzecim powodem jest fakt, że nie wiemy na kogo oddać swój głos. Wiem to wszystko.

Ale wiem także, że Parlament Europejski ma niemały wpływ na nasze życie (a w przyszłości będzie miał jeszcze większy). Już dzisiaj denerwuje mnie to, że w Unii Europejskiej są równi i równiejsi, są ci, którzy podejmują decyzje i ci, którym każą „cicho siedzieć”. Jestem przekonany, że powinniśmy dbać o nasze narodowe interesy w nie mniejszym stopniu niż robią to Niemcy czy Francuzi.

Jeszcze ważniejszy zdaje się być wpływ instytucji europejskich na kształt naszego prawodawstwa i na moralność publiczną. Najwyższy już czas, by zacząć bardziej zdecydowanie bronić normalności. Bronić małżeństwa jako związku jednego mężczyzny i jednej kobiety. Bronić prawa dzieci niepełnosprawnych do życia i godnych warunków opieki. Chronić dzieci przed eksperymentami ze szkodliwą ideologią gender i pozwolić im wzrastać zgodnie ze swoją naturą. Bronić prawa rodziców do decydowania o sposobie wychowania swoich dzieci. Wreszcie bronić prawa ludzi wierzących do swobodnego praktykowania swojej wiary bez narażania się na szykany agresywnej mniejszości. I w dużej mierze to te właśnie kwestie powinny mieć kluczowe znaczenie w znalezieniu odpowiedzi na pytanie czy i na kogo warto głosować. Nie obrażajmy się na rzeczywistość ale próbujmy ją zmieniać.

 

Pamiętajmy: Nieobecni racji nie mają.